24
Proszę przeczytajcie notatkę pod rozdziałem, bardzo ważne.
Gdy doktor powiedział mi, że jest coś co powinnam wiedzieć to od razu miałam czarne scenariusze. A co jeśli ciocia umarła? co jeśli mam raka? co jeśli ktoś inny umarł? Taka już jestem, od razu widzę wszystko negatywnie.
Justin siedział cały napięty patrząc się raz na doktora a raz na mnie. W jego oczach widziałam przerażenie i niepokój. Złapał mnie za rękę i złączył nasze palce razem. Od razu poczułam się pewniej, potrzebowałam tego, czyjejś bliskości.
Zanim poznałam Justina nie otrzymywałam jej. Mama i tata całymi dniami w pracy, Greyson był dłuższy czas w Hiszpanii, a z Noemi relacje od 3 miesięcy mi się pogorszyły od kiedy zaczęła się przyjaźnić z April. Potrzebowałam wsparcia od innej osoby, a nie tylko do samej siebie. Bo od jakiegoś czasu mogłam liczyć tylko na siebie, nie miałam nikogo innego. Potrzebowałam bliskości i ciepła. Nie miałam tego, do teraz. To cudowne uczucie, być dla kogoś ważna, żyć specjalnie dla kogoś. Tak jak ja żyję dla Justina. Nie licząc wszelkich grożeń i zastraszania mnie to wszystko pięknie zaczyna się układać. Mam cudownego chłopaka, kochanego kuzyna, najlepszego przyjaciela. Nie obchodzi mnie już nawet Noemi czy tata. Są dla mnie nikim. Ona już nie jest moją przyjaciółką, teraz kiedy ja ją potrzebuję to jej nie ma. Bo woli przyjaźnić się z kimś z większej ligi. Woli przyjaźnić się z dziwką. Były plotki, że April się puszcza. Nie wierzyłam w nie zanim nie zobaczyłam ją wchodzącą do samochodu obcego, starszego faceta, ubrana w króciutką, obcisłą, czerwoną sukienkę z wielkim widokiem na jej piersi. April w szkole zawsze miała najgorszą opinię ale ona oczywiście myślała, że jest nie wiadomo jak dzięki temu lubiana. Fakt, była znana w całej szkole, ale jako dziwka. Nic więcej. A Noemi zawsze naśmiewała się z jej ubrań, z tego jak wygląda, jak pomiata każdym, a teraz? teraz są nierozłączne. Mogę powiedzieć, że Noemi już nie ma. Nie ma tej cudownej dziewczyny, którą znałam. Czasami brakuje mi jej, brakuje mi tego, że nie mam przyjaciółki. Potrzebuję jak każda dziewczyna, babskich pogaduszek, wychodzenia na zakupy, nocowań i wiele podobnych. Sama już nie wiem co mam robić.
- Ale c-co? - jednej chwili byłam zaskoczona a w drugiej przerażona. Wyobraźcie sobie mnie teraz.
- Muszę zrobić Pani badania. - powiedział Doktor. To już wiedziałam, ale dlaczego te badania. Po co one?
- Jakie badania? - zapytał Justin pocierając moją dłoń swoimi palcami. Tym gestem pokazywał mi, że jest tutaj ze mną.
- Pani Casandla jest jedyną osobą, która może uratować jej siostrę. - wytłumaczył lekarz. - potrzebujemy sprawdzić czy jej szpik kostny jest taki jak naszej pacjentki, Pani Imeldy. - jednak jedno zdanie krążyło mi ciągle po głowie. Jak to "jej siostrę"? przecież to moja ciocia.
- A-ale jak to .. moją siostrę. Ja jestem jedynaczką. - wyszeptałam. Ale dosyć głośno aby doktor mógł usłyszeć. Byłam wstrząśnięta tym całym zdarzeniem.
- Rozumiem, że nic Pani nie wiedziała. Pani Imelda i Pani jesteście siostrami. Proszę o resztę popytać rodziców. - w tej chwili mój cały świat się zawalił. Wszystko po prostu się pogorszyło. Moi rodzice mnie okłamywali. - zgadza się Pani na zrobienie badań? - zapytał mnie mężczyzna.
- O-oczywiście. - wstałam z krzesła i poszłam za doktorem, Justin ruszył za mną dalej trzymając mnie za rękę.
Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia, ściany były białe, a podłoga w szarych kafelkach. Niczym się nie różniło od innych szpitali. Na ścianie były różne plakaty jak np. układ kolana czy wiele innych. Po lewej stronie przy ścianie stało czarne biurko, na którym był nie za duży monitor i mnóstwo papierów. Przed biurkiem było specjalne łoże a na przeciwko niego dwa krzesła. Po prawej stronie na przeciwko biurka, obok krzeseł były czarne, drewniane drzwi. Nie za bardzo przyjazne pomieszczenie, ale czego można spodziewać się po szpitalach? dokładnie, niczego.
Usiadłam białym łożu, pokrytym zielonymi serwetkami, a doktor Alfredo podszedł do mnie z strzykawką aby pobrać mi krew. Wbił mi ją w wyznaczone miejsce, poczułam lekkie ukucie. Justin tym czasem siedział na krześle uważnie obserwując każde ruchy nie tylko moje, ale i faceta. Gdy wyciągnął strzykawkę, i przyłożył plaster na moją niewielką ranę by nie leciała mi krew, oznajmił, że gotowe i możemy wyjść, poczekać na holu na wyniki. Tak też zrobiliśmy. Wyszliśmy przez drzwi i usiedliśmy na krześle. Justin złapał mnie za ręce a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
- Jak oni mogli mnie tak okłamywać? - wyszeptałam. - nienawidzę ich. - dokończyłam zdanie.
Wiesz jak to jest kiedy Twój tata zdradza Twoją mamę? kiedy widziałaś to na własne oczy w swoje urodziny? kiedy wiesz, że on coś ukrywa? wiesz jak to jest kiedy jesteś zastraszana od kilku lat? kiedy przez Twoje nieograniczone słownictwo, Twój brat został zamordowany? jeszcze nie wiadomo przez kogo. Kiedy dowiadujesz się, że Twoja ciocia jest poważnie chora na raka i może umrzeć w każdej chwili? kiedy ktoś chce Twojej śmierci? Kiedy okazuje się, że Twoja ciocia tak naprawdę jest Twoją siostrą i rodzice Cię okłamywali? Wiesz jak to jest? nie. Nie masz zielonego pojęcia. To boli, tak cholernie boli. Po prostu chciałabym umrzeć.
- Cas nie mów tak, to Twoi rodzice. - powiedział Justin. Jego oczy były wielkie.
- Justin, okłamywali mnie. Nie chcę ich znać. Jestem ciekawe jakie jeszcze kłamstwa kryją. - oznajmiłam mu, a on już nic nie powiedział.
Siedzieliśmy tak w ciszy, a po około 10 minutach wyszedł doktor Alfredo.Od razu z Justinem zerwaliśmy się na równe nogi, niecierpliwie oczekując wyników. Mam tylko nadzieję, że będą prawidłowe i będę mogłą pomóc cioci, znaczy siostrze.
- A więc... - zaczął doktor i zrobił lekką pauzę patrząc na swoje papiery. - niestety. - powiedział. Od razu wiedziałam, że nie mogę jej uratować. - Pani szpik kostny nie może uratować Pani Imeldy. Przykro mi. - dokończył i z powrotem poszedł do swojego gabinetu.
Zaczęłam płakać. I to panicznie. Justin przytulił mnie opiekuńczo do siebie. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać SMS.
Do: Mama
Od: Casandla
"Dlaczego nic mi nie powiedzieliście, że Imelda to moja siostra?! okłamywaliście mnie. Nienawidzę Was."
Kliknęłam wyślij. Wiem, że przesadziłam z tym, że ich nienawidzę ale pomiatały mną emocje. Oni cały czas mnie okłamywali. Nic innego nie umieli robić. Po chwili otrzymałam wiadomość.
Do: Casandla
Od: Mama
"W domu, u mnie w sypialni w szafie jest pudełko, w nim jest koperta, przeczytaj ją."
A teraz jeszcze jakieś potajemne wskazówki mi wysyła? miło. Oderwałam się od Justina i spojrzałam mu głęboko w oczy po czym znowu się do niego wtuliłam. Zaczęłam panicznie płakać. A on pocieszał mnie.
- Chodź skarbie, jedziemy do domu, do Bostonu. - powiedział Justin i wziął mnie na ręce jak pannę młodą.
- Justin mam nogi. - odpowiedziałam i chciałam się wyrwać z jego uścisku ale nie pozwolił mi.
- Tak, ale jesteś moją najcudowniejszą dziewczyną i chcę Cię nosić. - pocałował mnie w czoło. Tego teraz potrzebowałam, wsparcia.
Wsiedliśmy do taksówki, która czekała na nas pod szpitalem i pojechaliśmy do hotelu gdzie od razu wzięliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy, dobrze, że się nawet nie rozpakowaliśmy. Zapłaciliśmy facetowi w recepcji, a ten był zdziwiony, że tak szybko wyjeżdżamy. Pojechaliśmy taksówką na lotnisko, gdzie Justin zamówił bilety do Bostonu. Jedno szczęście, że samolot miał zaraz odlatywać. Położyliśmy swoje bagaże, na taśmie, która zabrała je do samolotu. Trzymając się za ręce przeszliśmy przez bramki, wsiadając do dużego biało różowego samolotu, siadając na wyznaczonych miejscach.
- Jak przyjedziemy to pamiętaj abym oddała Ci pieniądze. - powiedziałam do Justina, zapinając pas a on złapał mnie za moje obie dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Nie oddasz mi nic, bo tego nie chcę. Jesteś moja więc wydawanie pieniędzy na Ciebie to jest nic. - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek.
- To była krótka podróż. - wyszeptałam. Oparłam głowę o ramię Justina, splatając nasze palce razem i zasnęłam.
___________________________
Czeeeść :)
Jak Wam się podoba?:)
Nie spodziewaliście się tego nie?
Następny rozdział w przyszłym tyg ;3
Byłoby mi niezmiernie miło jakbyście napisali mi na asku co sądzicie :)
TERAZ BARDZO WAŻNE:
Słuchajcie, wiem, że są teraz wakacje i pewnie mało z Was czyta to opowiadanie. A, że rozdziały są jakoś co tydzień pewnie Was zniechęca. Ale zrozumcie.. też mam wakacje i też chcę z nich korzystać :) rozdziały są jakoś co tydz. bo mam też tłumaczenie bloga, trzy fanpage i teraz organizuję piosenkę dla Justina :)
Więc liczę na wyrozumiałość xx
KOCHAM WAS <3
DZIĘKUJĘ ZA STATYSTYKI I KOMENTARZE <3
JESTEŚCIE NAJLEPSI :*
PRZYPOMINAM, ŻE CI CO CHCĄ BYĆ INFORMOWANI PISZĄ TYLKO W ZAKŁADCE 'INFORMOWANI' :)
Tala St
WOW *---* ten rozdział jest genialny kompletnie nie spodziewałam się że jej ciocia może się okazać jej Siostrą
OdpowiedzUsuńBoskie:))
OdpowiedzUsuńboski...oi po prostu boski..<3
OdpowiedzUsuńGenialny czekam na następny
OdpowiedzUsuń