środa, 7 sierpnia 2013

25

Obudziło mnie podnoszenie mnie. Przetarłam pięściami lekko swoje oczy, ziewając. Otworzyłam je po woli patrząc na świat. Gdzie byłam? Ktoś mnie wynosił. Gdy uniosłam lekko głowę, zdałam sobie sprawę, że Justin niesie mnie do domu zostawiając z tyłu nasze walizki. Otworzył drzwi i położył mnie na łóżku a następnie wrócił po nasze walizki, zamykając drzwi frontowe na klucz. Podszedł do mnie i kucnął.
- Witaj kochanie. Jak się spało? - zapytał biorąc kosmyk moich włosów za ucho. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Dobrze. - wymamrotałam cicho. Oczy bardzo szczypały mnie od płaczu. Justin lekko pocałował mnie w policzek.
Wstałam z łóżka a on złapał mój nadgarstek aby mnie zatrzymać. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu i położyłam ręce na jego brzuchu. Patrzał się na mnie opiekuńczym wzrokiem i zaczęłam myśleć.
Czy.. czy ja go kocham? Jestem z nim bardzo szczęśliwa, jest dla mnie chłopakiem idealnym ale ja nie wiem. Tak bardzo mam ochotę go pocałować, po prostu boję się zrobić ten pierwszy krok. Więc z nadzieją czekam aż on to zrobi.
- Dokąd idziesz? - zapytał chrapliwym głosem co brzmiało cholernie seksowne. 
- Po tą kopertę. - wyszeptałam, dalej patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
- Nie, nie kochanie. Ty odpoczywasz a ja po to pójdę. - pocałował mnie w czoło i pobiegł schodami na górę. Usiadłam wygodnie na łóżku, podciągając kolana pod brodę i niecierpliwie czekałam aż mój chłopak zejdzie.
Czy to może być możliwe, że to uczucie pomiędzy nami to miłość? Pierwszy raz mam takiego chłopaka, który po prostu jest przy mnie cały czas. To cudowne uczucie, ale jednocześnie boję się, że ja go pokocham a on mnie nie i dalej będę mu się tylko podobać i nic więcej. Chyba będę musiała z nim poważnie porozmawiać. Ale boję się.
Po chwili Justin zbiegł na dół po schodach z lekko różową kopertą. Usiadł obok mnie i podał mi ją. Bez wahania otworzyłam a on dla wsparcia objął mnie ramieniem i od razu poczułam się pewniej.
- Kochana Casandlo. - zaczęłam czytać na głos aby Justin mógł też usłyszeć. - Przyjdzie kiedyś pewien dzień kiedy ja będę musiała powiedzieć Tobie prawdę. Niestety ale tatę nie specjalnie to interesuje, więc list jest tylko ode mnie. Zanim się urodziliście z Pablo nie chcieliśmy z tatą mieć w ogóle własnych dzieci. Prawda jest taka, że wraz z Pablo adoptowaliśmy Was. Wiem, że pewnie teraz płaczesz ale przepraszam Cię. Nie było odpowiedniego momentu aby Ci to napisać. - miała rację, zaczęłam płakać. Justin przytulał mnie. -  Kilka miesięcy po waszych narodzinach zostaliście oddani do domu dziecka ponieważ Wasi rodzice umarli. Oddano cztery osoby. Chociaż była piątka dzieci. Ty, Pablo, Imelda i... Greyson. Imelda nie jest Twoją ciocią kochanie. Ani Greyson Twoim kuzynem. Tak bardzo Cię przepraszam skarbie. Nie wiedziałam kiedy Ci to powiedzieć, a jak zaczęłaś dorastać to po prostu nie mogłam powiedzieć bo wiem, że wściekłabyś się. Imelda jest najstarsza i wie o tym. Nie jest ona moją przyrodnią siostrą. Nie mam rodzeństwa. Imelda jest kilka lat starsza od Ciebie, Pablo w Twoim wieku a Greys młodszy o kilka lat. Greyson nic nie wiem, ale myślę, że nadszedł czas abyś przekazała mu ten list. 
Kochani, Imelda nie była niczemu winna. Chciała Wam powiedzieć ale nie zgadzałam się, więc przyjęłyśmy teorię, że jest ciocią Cas a Greys jej adoptowanym synem. Wiem, że będzie to dla Was bolesne ale wybaczcie mi. Prawda jest taka, że ukrywaliśmy przed Wami to i jeszcze jedną ważną rzecz. Wasze prawdziwe nazwisko to Blanco. Wybaczcie mi. Greyson pewnie zastanawia się, dlaczego jedyny nie ma hiszpańskiego imiona. Wybacz Greys, ale tego nawet ja nie jestem w stanie Ci wytłumaczyć. 
Może i Was nie urodziłam ale mimo to kocham Was najmocniej na świecie, jak własne dzieci. Wybaczcie mi kiedyś. Chociaż wiem, że i tak pewnie mnie teraz nienawidzicie. Ale mimo to, kocham Was... - wzięłam głęboki oddech. - mama. - zaczęłam panicznie płakać i wtuliłam się w Justina.
- Skarbie błagam Cię nie płacz. Nienawidzę gdy to robisz. Jesteś za piękna. Wszystko się ułoży, dalej masz Greysona, Burk'a i przede wszystkim mnie. Obiecuję, że będę tu dla Ciebie na zawsze. - pocałował mnie w policzek.
- Nie Justin, pewnie wolałbyś mieć normalną dziewczynę, która jest pewna swoich uczuć i mówi, że Cię kocha cały czas, z którą możesz się całować, która nie jest zagrożeniem. - wstałam z łóżka stojąc i patrząc na niego. Zrobił to samo. Jednak tylko podszedł i mnie przytulił. To było to.
Po chwili zadzwonił mój telefon. Wzięłam go ze stolika i przeczytałam wiadomość. 

Od: Greyson
"Mama nie żyje. Twoja ciocia Imelda umarła. Przegrała walkę z rakiem."

Wszystko się zatrzymało. Rozumiecie to? wszystko się zawaliło. Rzuciłam telefon na łóżka i z wielkim rykiem zaczęłam biec w górę po schodach. Nie wiedziałam co mam robić, walnęłam dwa razy pięścią o ścianę. Wyjęłam walizkę i zaczęłam pakować wszystko. Zaczynając od bluzek, na butach kończąc. Zmieściłam wszystko w dwóch walizkach.  Usiadłam na łóżko i wzięłam z półki obok igłę. Jeżeli mam być szczera to nie wiem co ona tam robiła. Wycięłam sobie na ręce nie wielki napis "hate". Krew zaczęła kapać na moje beżowe panele. Poczułam się słabo. 
Po chwili usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otwierają a w nich pojawia się Justin. Podbiegł do mnie szybko wyrywając mi przedmiot z rąk. Pobiegł do toalety i wrócił z mokrym ręcznikiem i bandażem. Przetarł mi ranę i zawinął ją bandażem. 
Bez podziękowań ani niczego wstałam z łóżka łapiąc walizki. Zeszłam z nimi na dół, już miałam zamiar wychodzić, raz na zawsze.
- Dokąd idziesz? - zapytał Justin donośnym głosem.
- Wyprowadzam się do Hiszpanii. Nie będę mieszkała z rodzicami. Zamieszkam z Greysonem. - powiedziałam dalej szlochając. Justin zakluczył drzwi przede mną i stanął patrząc mi głęboko w oczy.
- Zamierasz się poddać? - krzyknął.
- A co mam innego robić?! nie jestem nikomu potrzebna! nikt mnie kurwa nie kocha! - krzyknęłam płacząc jak głupia. Emocje przejęły nade mną kontrolę.

BEZ PERSPEKTYWY.

Oboje patrzeli na siebie w długim milczeniu. Czy którekolwiek było gotowe na zmianę? żadne. Żadne z nich nie potrafiło przyznać się do tego, że kochają się. I to panicznie. Nikt nie był w stanie zrobić pierwszego kroku. Justin zrozumiał, że musi coś zrobić, aby nie stracić swojej wielkiej, pierwszej, prawdziwej miłości na zawsze. Muszą zacząć działać. Musiał zrobić pierwszy krok.
- Nie możesz się wyprowadzić! - krzyknął. Wiedział, że tylko tym ją wystraszy ale musiał jakoś zareagować.
- Dlaczego? Powiedz mi dlaczego kurwa nie mogę?! - zaczęła panicznie uderzać go swoimi drobnymi pięściami o klatę, lecz jego ani troszeczkę to nie bolało.
- Bo Cię kocham. - powiedział delikatnym głosem. 
Przyznał jej się do swoich prawdziwych, szczerych uczuć. Dobrze wiedział, że może ją tym wystraszyć. Ale musiał w końcu wydusić to z siebie. Musiał powiedzieć jej całą prawdę. Wiedział, że dla niej to nie pierwszy raz, ale dla niego to nowość. Pierwszy raz kocha dziewczynę, która nie jest z jego rodziny. Kocha ją bardzo mocno. 
- Co? - zapytała wyszczerzając oczy. Nie wierzyła w to co słyszy ale zarazem była w siódmym niebie.
- Kocham to jak się uśmiechasz, kocham Twój śmiech, kocham to jak jesteś szczęśliwa, kocham jak rumienisz się gdy mówię Ci, że jestem piękna, kocham to jak jesteś szczera a zarazem jak się wstydzisz, kocham w Tobie wszystko, Twoje wady i Twoje zalety, nigdy nie mógłbym Cię opuścić. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie rozumiesz to? Wiem, że nie byłem pewny co do miłości ale teraz wiem, że ona istnieje bo ja.. Cię kocham. - dziewczyna spojrzała na niego cała oszołomiona. Wyszczerzyła o czy a po chwili szeroko się uśmiechnęła.
- O matulu też Cię kocham, po prostu czekałam aż zrobisz pierwszy krok bo ja się wstydziłam i myślałam, że Ty.... - przerwał jej. Przerwał jej namiętnym całusem. Jedną chwilę miała otwarte oczy a po chwili je zamknęła i odwzajemniła pocałunek, to była najpiękniejsza chwila w jej życiu. Nie wierzyła w to co się właśnie dzieje. Ma chłopaka swoich marzeń.
- Nigdy nie przestawaj się uśmiechać kochanie, bo ja.. pomaluję całe swoje życie kolorem Twojego uśmiechu. - pocałował ją jeszcze raz. 
Żadne z nich nie chciało przerwać tej chwili. Mieli siebie i swą miłość.

____________________
jak wam się podoba?
wreszcie sobie to wyznali xx

DZIĘKUJĘ ZA STATYSTYKI I KOMENTARZE, KOCHAM WAS NO XX

Follownijcie Cas i Jusa (na samej gorze) :)

<3

8 komentarzy:

  1. kc to jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział , czekam na kolejne . mam nadzieje że będą szybko <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponad miesiąc miną . Powiesz może, kiedy okoł będzie kolejny, prosze ;)
    Ps. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.