SPECJALNA DEDYKACJA DLA KASI PTAK <3
DZIĘKUJĘ ZA MIŁE SŁOWA <3
PS. BYŁOBY MI BARDZO MIŁO GDYBYŚCIE MI ZROBILI SPAM NA ASKU <3
21
I nagle wszystko się zepsuło. Moje serce stanęło, a ręce zaczęły pocić się ze strachu. Wtedy, kiedy zaczynało się układać musiał przyjść ktoś z młotkiem i wszystko rozwalić. Czy ja nigdy nie mogę być szczęśliwa? Czy moje życie zawsze musi kończyć się tak cudownym happy endem? Ja już mam tego dość.
- Co się stało? - zapytał Justin z troską w głosie. Bez wahania pokazałam mu sms.
- Muszę zadzwonić... - wyszeptałam. Justin podał mi mój telefon.
- Ale do kogo? - zapytał. Sytuacja była napięta.
- Do Greys'a. - mój głos drżał. Obawiałam się najgorszego. Gdy zamiast sygnału włączyła się poczta to po prostu rozpłakałam się.
Podniosłam się na równe nogi i Justin chciał zrobić to samo ale jęknął z bólu i złapał się za klatkę piersiową i upadł. Usłyszałam kroki za sobą, odwróciłam się i zauważyłam ubraną na czarno uciekającą osobę. Jeżeli wcześniej byłam przerażona to wyobraźcie sobie mnie teraz. Najpierw straszny sms, potem mój kuzyn nie odbiera, Justinowi coś się stało i ta osoba.
Podbiegłam do Justina i po prostu zaczęłam płakać, innego wyjścia nie miałam.
- Justin.. co się stało? Chodź pomogę Ci pójść do domu. - pomogłam mu wstać i złapałam go tak aby mu pomóc. Po ciężkiej podróży udało nam się dotrzeć.
Od razu położyłam go na łóżku w moim pokoju a sama usiadłam o bok. Byłam wstrząśnięta tym wszystkim. Nie wiedziałam co właśnie się stało, a tym bardziej jak. Zaczęłam płakać.
- Nie płacz skarbie. - powiedział lekko podnosząc się tak aby przyciągnąć mnie do siebie. - wszystko będzie dobrze. - wyszeptał a ja położyłam głowę na jego torsie.
Co miało być dobrze? U mnie nigdy nie jest. Moje życie to pasmo ciągłych nieporozumień. Powiedzcie mi, jaka normalna nastolatka jest zastraszana, była porwana, ma chłopaka który nie wierzy w miłość, jej brat zginął i wiele wiele innych? Właśnie.
- Nic nie będzie dobrze Justin. Nie wiem co się dzieje z Greysonem. Pójdę zobaczyć czy jest w domu. - wstałam z łóżka i spojrzałam na jego zmartwione oczy. Naprawdę się bałam.
- Kochanie... - zawsze jak tak mówił to czułam się.. dziwnie. Znaczy, miałam kiedyś bardzo dobrego przyjaciela, który też mnie tak nazywał i Greyson ale nigdy żaden chłopak.
- Nie Justin, muszę. Martwię się o niego. Przepraszam. - powiedziałam to wszystko dalej płacząc. Źle się z tym wszystkim czuję.
- Uważaj na siebie. - wyszeptał przez swój stań. Naprawdę nie chciałam go zostawiać.
- Będę. - schyliłam się i pocałowałam go w policzek i mocno objęłam. Mogłabym tak spędzić resztę swojego życia.
Wyszłam z pokoju i wybiegłam z domu biorąc kluczyki i wsiadając do swojego samochodu, który dostałam na 16 urodziny. Spróbowałam jeszcze raz zadzwonić do Greysona ale nic nie pomagało, nie odbierał. Zatrzymałam się przy jego domu. Tak on ma zaledwie 15 lat i ma swój dom. Znaczy dostał go od cioci Imeldy. Wybiegłam z samochodu trzaskając drzwiami i zadzwoniłam do drzwi. Czkałam i czekałam ale nikt nie otwierał. Byłam przerażona. Usiadłam na chodniku i zaczęłam najzwyczajniej w świecie płakać.
- Pomóc w czymś? - usłyszałam głos. Nie znałam go. Uniosłam swoją głowę do góry i spojrzałam na postać. Kogoś mi przypominała. Ale do końca nie wiedziałam kogo.
Był to chłopak, mniej więcej w wieku Justina czyli z 19 jak nie 20 lat. Nawet nie wiem ile ma Justin, co jest dziwne. Miał blond włosy, ulizane do tyłu. Był wysoki i miał na sobie czarną kurtkę skórzaną a pod spodem białą bluzkę i obdarte jeansy.
- Nie.. to nic takiego. - odpowiedziałam. Podał mi rękę abym wstała. Złapałam ją.
- Jestem Burkely. - przedstawił się. Teraz wszystko było już wiadome.
- Burkely? Burkely Duffield? - zapytałam nie wierząc.
- Tak, a Ty? - zapytał zdziwiony tą sytuacją.
- Cas, Casandla Dermon, pamiętasz mnie? - byłam zdumiona tą sytuacją.
- Boże Casy? Jezus Maria! - krzyknął Burk i podszedł przytulając mnie mocno. Odwzajemniłam gest.
Okay, wyjaśniam. Nie dawno wspominałam, że mój dawny przyjaciel nazywał mnie kochaniem. Tym przyjacielem był właśnie Burkely. Poznaliśmy się w podstawówce, po skończeniu 2 gimnazjum on wyjechał. Nie wiedziałam nawet czy on żyje. Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, lepszymi niż ja i Noemi. Nie widziałam go bardzo długo i powiem szczerze, że bardzo wyprzystojniał.
- Co się z Tobą działo? - zapytałam. Dalej nie wierzyłam, że stałam tutaj przed osobą, którą naprawdę bardzo mocno kochałam, ale nie tak jak myślicie.
- Ja.. musiałem wyjechać. - okay, jego zachowanie wydawało się trochę dziwne.
- Burkely, mimo to że długo się nie widzieliśmy, wiesz że możesz mi ufać i powiedzieć wszystko, dla mnie dalej jesteś najlepszy przyjacielem. Proszę, zaufaj mi. - powiedziałam, martwiłam się o niego. Nie wiem czemu ale miałam przeczucie, że to nic miłego.
- Okay, może usiądziemy? - zapytał a ja usiadłam tam gdzie wcześniej. Zrobił to samo. - Zacząłem przyjaźnić się w szkole z Yakumo Araki, Eddiem Miller. Na początku było fajnie, ale kiedy wtajemniczyli mnie w swoje plany już mi się to nie spodobało. Oni.. oni są przestępcami. Sprzedają narkotyki, zabijają. Zmusili mnie abym wyjechał z nimi po jednej z katastrof jakie zrobili. Nie mogłem odejść z tej paczki bo.. zrobiliby moim bliskim to samo co Bieberowi, również się z nami przyjaźnił ale wyrzekł się ich i...
- Zabili jego rodzinę. - wyszeptałam. Nie chciałam aby to usłyszał ale myślę za głośno.
- Skąd.. Ty.. to wiesz? - był zdziwiony. Zarówno jak i ja.
- Muszę Ci coś pokazać. - wstałam a on zrobił to samo.
Wsiedliśmy do mojego samochodu. Byłam.. nie wiem, zdziwiona? Moje urodziny zawsze były klapą, w tym roku zostałam dziewczyną Justina Biebera ale dowiedziałam się takich rzeczy, że po prostu płakać mi się chce. Nie mogę uwierzyć w to, że Burkely należał do grupy, która wymordowała rodzinę mojego chłopaka. To się nie trzyma kupy. Co on tutaj w ogóle robi?
Dotarliśmy pod mój dom, zaparkowałam, wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do mojego domu. Zaprowadziłam go na górę, gdzie obecnie leżał Justin.
- Cas kochanie jesteś.... o kurwa. - powiedział Justin gdy tylko ujrzał kto ze mną przyszedł.
To było zadowolenie, czy nie zadowolenie ?
- Co on tutaj robi?! - wysyczał Justin przez zęby.
- Zanim cokolwiek powiesz, stary wysłuchaj mnie. - powiedział Burk. Bałam się tego jak nigdy w życiu. Nie licząc dni kiedy byłam porywana, zastraszana itp. Kiedy Justin się uspokoił Burkely zaczął kontynuować. - wcale nie jestem tutaj tak jak myślisz, aby zrobić coś Tobie bądź Cas. Jak dowiedziałem się co Yakumo i Eddie wyprawią chciałem odejść tak jak Ty ale kiedy zabili Twoją rodzinę nie chciałem ryzykować. Stary przepraszam, że nie broniłem Cię jak cokolwiek Ci robili ale sam wiesz jak z nimi jest no nie?
- Skąd mam pewność że mówisz prawdę? Dlaczego miałbym CI zaufać? Chłopie! Moja rodzina nie żyje! Były to jedyne osoby, które kocham! - nie powiem, zrobiło mi się przykro. No bo jak byście się poczuli gdyby Wasz chłopak tak powiedział? no właśnie.
JUSTIN'S POV.
Byłem zdruzgotany. Fakt, że jeden z moich wrogów jest w tym pokoju co ja to nic, bałem się o Cas. Ta grupa jest niebezpieczna. Są moimi wrogami a ja ich. Nienawidzą mnie i mimo to co mi zrobili to i tak będą robić gorsze rzeczy, boję się, że zrobią co Cas bo krzywdzą tych na, których mi zależy.
- Stary, chcę Cię ostrzec. - wyszeptał Bruk. Może nie miał złych zamiarów?
- Przed czym? - wtrąciła się Casandla. Nie chciałem aby się w to mieszała.
- Cas, to nie Twoja sprawa. Nie znasz tej grupy ani nikogo z nich i nie chcę abyś się w to mieszała. Za wiele dla mnie znaczysz. - powiedziałem. Wiem, że mogło ją to urazić ale chciałem aby wiedziała.
- Nie znam? Justin, z Burkelym przyjaźnię się od 4 klasy podstawówki! Był i jest dla mnie jak brat, zastępuje mi Pablo, którego już tutaj nie ma. - popłakała się, wiedziałem że nie lubiła tego wspominać.
- Nie.. nie wiedziałem. To nie zmienia postaci rzeczy, nie wiem czy można mu ufać. - powiedziałem.
- Nie można? Justin, znam go dosyć długo i wiem, że zawsze można ! -broniła przyjaciela a nie mnie, zabolało.
- Okay, niech Ci będzie. Przed czym chciałeś mnie ostrzec? - zapytałem patrząc na Burkley'a.
- Yakumo i Eddie jak dowiedzą się, że masz w życiu osobę, na której bardzo Ci zależy, nie odpuszczą jej sobie, wiesz o tym nie? a z tego co mi się wydaje to jesteście parą prawda? - zapytał Burk z uśmiechem, na to ostatnie. Odwzajemniłem gest.
- Tak. Ale nie pozwolę aby cokolwiek jej się stało. Jak się spotkaliście, teraz? - ciągle mnie to ciekawiło. Miała szukać Greysona. - co z Greysem? - zapytałem.
- Greysonem? Greysonem Dermon? - zapytał Burkely.
Skąd go do cholery znał?!
____________________
I jak ? Podoba się Wam?
Bardzo dziękuję za statystykę i komentarze <3 Jesteście najlepsi <3
FOLLOWNIJCIE CAS I JUSTINA NA TWITTERZE - U GÓRY :)
LAJKNIJCIE STRONY - U GÓRY :)
Podoba Wam się nowy wygląd ?;3
PRZEPRASZAM BARDZO ALE WYJEŻDŻAM JUTRO Z RANA NAD JEZIORO I WRACAM DO DOMU 14 LIPCA. WIĘC BĘDĘ BEZ KOMPUTERA CAŁY TYDZIEŃ A NA TELEFONIE NIE DAM RADY PISAĆ ;C
PRZEPRASZAM ;C
KOCHAM WAS, TALA ST XX
uwielbiam *-*
OdpowiedzUsuń@mak3mesmil3
Wspaniały :)
OdpowiedzUsuńBędę obgryzać paznokcie ze zgryzoty ale jakoś dam radę wytrzymać.
OdpowiedzUsuńteraz...teraz...czemu w tym momencie...szybko kolejny...<3333333
OdpowiedzUsuńawww, może trochę zazdrosnego Justina byś dała? :3
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, nie mogę doczekać się następnego ! :D
pozdrawiam x