czwartek, 18 lipca 2013

23

ORGANIZUJĘ PIOSENKĘ DLA JUSTINA BIEBERA - http://www.twitlonger.com/show/n_1rld0cg

23


Casandla's Pov

Dlaczego zawsze musi się coś zepsuć? Dlaczego zawsze przytrafia się to mi? Chociaż raz chciałabym być szczęśliwa. Nie płakać codziennie. Nawet nie wiecie jakie to jest trudne. Jakie moje życie jest trudne. Dzień w dzień płakanie, i zastraszanie. Mam tego dość. Tyle osób już zraniłam, swoim życiem. Chociażby Pablo, a teraz jak chłopacy się dowiedzą to i Burk. To boli. Boli mnie to, że przeze mnie mój brat nie żyje. To nie jest bajka.. to się nie skończy happy endem. Moje życie się nie układa. Dlaczego nie mogą po prostu mnie zabić? Byłoby o wiele prościej. Oni chcą bym cierpiała, kimkolwiek są. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć kto wyrządził mi takie gówno. Kto wywrócił moje życie. Kto je zniszczył. Dlaczego to takie trudne? Moje życie to pasmo ciągłych nieporozumień. Nic innego oprócz straszenia i porywania się w nim nie dzieje. To staje się nudne. Czemu nie mogę być jak każda inna normalna nastolatka? Chciałabym chodzić na imprezy, wychodzić na dwór z przyjaciółmi. Ale nie mogę. W każdej chwili mogą mnie porwać i oprócz Burkely'a nie mam przyjaciół. Noemi już nie zasługuje na to miano. Za bardzo się zmieniła. Teraz kiedy Greyson wyjechał to bardzo się boję. Był osobą z, którą nigdy się nie pokłóciłam. Był przy mnie zawsze. Co jeśli pokłócę się z Justinem? Albo Burkelym? Lub obydwoma? Do kogo wtedy pójdę aby wyżalić się? o nikogo Cas, bo nie masz już nikogo. Tak.. nie.mam.nikogo.
Wstałam z łóżka i ruszyłam do garderoby w poszukiwaniu ubrań. Długo mi to nie zajęło. Wybrałam różową sukienkę z lekkimi diamencikami. Udałam się do toalety, przejrzałam się w lustrze i monotonnie zaczęłam płakać. Nienawidzę swojego ciała. Jest okropne i nie mogę na nie patrzeć. Dlaczego Bóg tak mnie ukarał? Weszłam pod prysznic i zaczęłam oblewać się cieplutką i przyjemną wodą. Nałożyłam na siebie truskawkowy żel pod prysznic i namydliłam swoje ciało. Zaczęłam szorować je gąbką a po chwili wszystko spłukałam. Wylałam sobie na głowę końcówkę mojego również truskawkowego szamponu i zaczęłam myć włosy. Gdy spłukiwałam pianę czułam jakby wszystkie emocje ze mnie wypłynęły, jakby nic poza mną nie istniało. Czułam się idealnie. Po skończonym prysznicu wyszłam i odwracając się tyłem do lustra by nie widzieć swojego ciała zaczęłam się wycierać a następnie ubierać. Gdy byłam już w ubraniach odwróciłam się w stronę dużego lustra, z białą obwódką i zaczęłam suszyć swoje długie czerwone włosy. Na końcu wiązałam ja w niechlujnego koka ponieważ robiłam makijaż Nałożyłam tusz do rzęs, zrobiłam oczy eyeliner'em i dodałam błyszczyk. Rozwiązałam swoje włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. W końcu wyglądałam jak człowiek.
Wyszłam z toalety i zauważyłam, że Justin już nie śpi. Wolnym i nie pewnym krokiem podeszłam do niego. Leżał dalej na łóżku. Mimo tego, że miał całe poczochrane włosy to i tak wyglądał idealnie.
- Cześć piękna. - powiedział swoim zachrypniętym głosem, na co dostałam ciarki.
- Cześć. - wyszeptałam i zarumieniłam się. Zawsze tak na mnie działał.
- Ej, kochanie nie wstydź się. Chodź do mnie. - poklepał miejsce obok siebie. Delikatnie usiadłam tam a on przyciągnął mnie bliżej siebie, nasze twarze dzieliły milimetry. Wiedziałam, że chce mnie pocałować.
- Nie.. nie teraz. Przepraszam. - oderwałam się od niego. Iskierki w jego oczach zniknęły a ja czułam się źle.
-  Spokojnie, nie przepraszaj. Nie będę się śpieszył. - widziałam w jego oczach, że był bardzo smutny. Nie chciałam aby tak się czuł.
- Justin.. będzie na to czas. Obiecuję. - pocałowałam go w policzek i położyłam się na jego torsie.
Po chwili niezręcznej ciszy oderwałam się na niego i patrzałam mi głęboko w oczy. Uśmiechnął się szczerze. Podziwiałam jego piękno. Jego wszystkie zarysy. Był idealny. 
- Idę wziąć prysznic. - wyszeptał mi do ucha i pocałował w tamtym miejscu. 
Od razu poczułam tam mrowienie, a on odszedł. Położyłam głowę na poduszce a po chwili odezwał się mój telefon.
- Tak słucham ? - był to nie znany numer.
- Dzień dobry, rozmawiam z panią Casandlą Lucy Dermon? - zapytał mnie męski głos. Byłam zaskoczona.
- Tak, a z kim rozmawiam? - zapytałam. 
- Nazywam się Alfredo Jorge Espinosa, jestem doktorem w Lloret De Mar, jest pani spokrewniona z Panią Imeldą Chole Dermon? - może coś się stało z ciocią? może dlatego dzwoni?
- Tak, a co się stało? - zapytałam. Czułam się niepewnie,
- Chciałbym przeprowadzić pani badania, mogłaby pani przyjechać jak najszybciej? - zapytał mnie doktor. I że ja mam jechać teraz do Hiszpani? 
- Pewnie ale trochę mi to zajmie, mieszkam w Bostonie, więc sam Doktor wie . - uprzedziłam go.
- Oczywiście. To do zobaczenia. - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on się rozłączył.
To było więcej niż dziwne. Co oni chcą ode mnie? To ciocia jest chora, nie ja. Dlaczego mają mnie badać? Byłam kłębkiem nerwów. 
Justin wyszedł z toalety i zauważył mój nieobecny wzrok. 
- Coś się stało skarbie? - zapytał się mnie i z pustym wyrazem twarzy spojrzałam na niego.
- Muszę jechać do Hiszpanii. - oznajmiłam mu. Jego mina wyrażała teraz mniej więcej zdziwienie.
- Co? Dlaczego? - zapytał mnie, siadając obok.
- Zadzwonił przed chwilą do mnie Doktor z Lloret De Mar, który leczy moją ciocię i powiedział, że musi zrobić mi badania. Muszę tam dzisiaj lecieć. Boję się Justin. - rozpłakałam się. Badania nigdy nie wróżą niczego dobrego. Nie chciałam. A zwłaszcza, że mogą mnie porwać bądź zabić. 
Justin przytulił mnie do siebie i zaczął mnie uspokajać. Płakałam na jego ramieniu.
- Kochanie ćśśś. Polecę z Tobą. - wyszeptał. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy. 
- Nie Justin, nie chcę Cię obciążać. - szybko zaprzeczyłam. Za wiele dla mnie robi ja się z tym źle czuję.
- Casandla, jesteś moją dziewczyną tak? - po co o to pyta? Zarumieniłam się i spuściłam głowę. Podniósł ją delikatnie kciukiem.
- Tak. - wyszeptałam.
- A ja jestem Twoim chłopakiem i moim obowiązkiem jest dbanie o Ciebie i Twoje zdrowie a także wspieranie Cię. Polecę tam z Tobą. Nie ma mowy, że będziesz tam sama. - powiedział stanowczo a ja natychmiast się do niego przytuliłam.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - powiedziałam i czułam jak on się uśmiecha. 
Wstałam z łóżka i zaczęłam się pakować Justin zaczął robić to samo. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i zeszłam na dół z walizką. Nie wiadomo ile tam będziemy. Pojechaliśmy z Justinem na lotnisko gdzie grzecznie czekaliśmy w kolejce aby zamówić bilety.
- Dzień dobry, kiedy leci samolot do Lloret De Mar? - zapytał mój chłopak kasjerki, która była mniej więcej w moim wieku i czułam jak się rumieni.
- Za 20 minut startuje przystojniaku. - odpowiedziała. Gotowałam się w środku.
- Dzięki. - odpowiedział Justin odchodząc.
- Dasz mi swój numer? - krzyknęła za nim kasjerka, jakby nie widząc mnie. Justin zignorował to a ja cała się napięłam.
- Co jest skarbie? - zapytał mnie przyciągając mnie do swojego boku, zaczęliśmy iść w stronę wejścia do samolotu.
- Głupia blondyna. - wysyczałam przez zęby.
- Nie mów, że jesteś zazdrosna... - lekko się zaśmiał. Co w tym śmiesznego?
- Tak. Bo jesteś moim chłopakiem i jesteś cały mój. - wyprzedziłam go. Byłam całkowicie zdenerwowana jego zachowaniem. Nie rozumiem czemu się śmiał.
- Kochanie.. - podbiegł do mnie i odwrócił mnie tak, że stałam twarzą do niego. - a Ty jesteś moją księżniczką. - pocałował mnie w policzek. Wrócił mój Justin. Wtuliłam się mocno w niego. - chodź. - złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę samolotu.
Usiedliśmy na swoich miejscach i monotonnie zasnęłam. Czułam jak wznosimy się w górę a chwilę później w dół. Co oznaczało, że wylądowaliśmy. Lekko otworzyłam oczy.
- Wstawaj kochanie. - wyszeptał Justin odpinając mi pas. Sam już to zrobił.
Poszliśmy po swoje bagaże i udaliśmy się do hotelu, który był blisko lotniska, to w nim mieliśmy zostać na nie wiadomo jaki czas.
- Dzień dobry, była rezerwacja na nazwisko Bieber. - powiedział Justin recepcjoniście. On spojrzał w swój zeszyt.
- Pan Justin i pani Casandla Bieber? - zapytał. Dlaczego powiedział do mnie po nazwisku Justina? My nawet się nie kochamy... chyba.
- Tak. - odpowiedział mój chłopak. Facet podał Justinowi kluczyki.
- Apartament 350, ostatnie piętro. - podziękowaliśmy i udaliśmy się do windy. Po chwili znaleźliśmy się już w naszym apartamencie.
Był on przepiękny, nie wierzę, że Justin wydał na nas tyle pieniędzy. Nie musiał, mogliśmy mieć zwykły normalny pokój. Położyłam walizkę na łóżku, a on zrobił to samo. 
- Musimy iść szybko do szpitala. - powiedziała. Zjechaliśmy na sam dół i wyszliśmy przed hotel szukając jakiejś taksówki.
Wsiedliśmy do jednej, podaliśmy adres i zawiozła nas do szpitala. Grzecznie podziękowaliśmy i Justin zapłacił, co mi nie odpowiadało bo mogłam sama za siebie zapłacić.
- Dzień dobry jestem Casandla, gdzie mogę znaleźć doktora Alfredo? - zapytałam starszej pani w recepcji. Wyglądała na bardzo sympatyczną.
- W swoim gabinecie, drzwi numer 5. - odpowiedziała. Krzyknęłam krótkie dziękuję i poszłam w stronę drzwi wraz z Justinem, trzymając się za ręce. Zapukałam i po cichu weszliśmy.
- Dzień dobry, jestem Casandla Lucy Dermon. - przedstawiłam się. Tak się zastanawiam ile razy jeszcze dzisiaj to zrobię - chciał mnie pan widzieć. - powiedziałam cichutko.
- Tak, niech państwo usiądzie. - wskazał dwa krzesła po drugiej stronie biurka. - jest coś co musi pani wiedzieć.

________________________
Cześć :)
Jak myślicie co to będzie?
Co z Cas?
Albo jej ciocią?

Przykro mi, że pod 22 rozdziałem był tylko jeden komentarz ;c
ALE MIMO TO DZIĘKUJĘ ZA STATYSTYKĘ <3
KOCHAM WAS XX
TALA ST.


6 komentarzy:

  1. Ciekawe co to .... Boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bosz ale boski rozdział...ciekawe co się stanie..oby było wszystko okey..czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe o co chodzi z tym lekarzem . mam nadzieje ze nie ma jakiejs genegycznej choroby czy cos . moze przeszczep ? dobra nie wien . hahah Czekam niecierpliwie na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. dziwne trochę ale miejmy nadzieję że wszystko będzie ok.

    OdpowiedzUsuń
  5. Superaśny rozdział ;) ciekawe co takiego chce ten lekarz od Cas @AnusiakLove1D

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie boskie. Tylko zastanawua mnie teraz to, że na początku Justin był biedny, a teraz ma tyle kasy ?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.