środa, 8 maja 2013

prolog


Prolog


Było już ciemno. Nie wiem, która godzina, mój telefon rozładował się. Właśnie wracałam od mojej najlepszej przyjaciółki, Noemi. Trochę się u niej zasiedziałam. Mam tylko cichą nadzieję, że rodzice nie dowiedzą się, że tak długo mnie nie ma. Poszli na randkę, dzisiaj mija równe 15 lat od kiedy wzięli ślub. Szlam ciemnymi i wąskimi ulicami Bostonu. Nie było żadnych lamp ani nie zauważyłam nikogo. Chwilę później znalazłam się na opuszczonym placu zabaw. Dlaczego opuszczonym? Od lat nikt tu nie przychodzi. Oprócz mnie. To jest moje sekretne miejsce. Nie łatwo dojść na ten plac, jest ukryty wewnątrz miasta wiec ciężko go znaleźć. Ludzie nie przychodzą tu od kiedy poszła plotka, że w starej kotłowni, która znajduje się obok mojego ulubionego miejsca grasują pijacy, narkomani, gwałciciele, zabójcy i wiele innych. Ja w to nie wierzę. Cały ten plac i kotłownia zostały przez prawa miasta nazwane B.A.T.R.O.D . Mieszkańcy ostrzegają każdego nowego sąsiada by nie wchodził w te osiedle. Dlatego sadze, że każdy przez te głupie opowieści boi się tutaj pokazywać. A ja nie jestem osoba, która lęka się wszystkiego. Wręcz przeciwnie, byłam przestraszona raz w życiu. Gdy mnie porwali. Ale to zamknięty temat i NIGDY więcej nie powrócę do niego. Wracając do wcześniejszego tematu opuszczonego miejsca. Dawno tutaj nikogo nie widziałam. Co najmniej od 6 miesięcy. Jestem tutaj zawsze gdy mam doła bądź jakiś problem. Tak, pewnie zastanawiacie się w takim razie co tu robię no nie? Jestem zestresowana, a to dlatego bo moi rodzice jak już wcześniej wspomniałam są na randce, co mi się nie podoba. Dlaczego? Nie darzę mojego taty sympatią, i tyle. Nikt nie wie co zaszło między mną a ojcem. Nawet moja najlepsza przyjaciółka. I nikt NIGDY się nie dowie. Przyszłam do niej pod pretekstem, że pokłóciłam się z Greysonem - moim kuzynem, z którym jestem bardzo zżyta. Tak, okłamałam ją i źle się z tym czuję, ale zrozumcie mnie, nie chcę mówić jej prawdy.

Usłyszałam kroki. Podniosłam moją głowę opartą na dłoniach a łokcie na kolanach. Kroki dochodziły z kotłowni. Po chwili przemieniły się w krzyki. Wydaje mi się, że ktoś się tam kłócił. Nagle wybiegła przez ciasne wejście stamtąd zakapturzona osoba, ubrana na czarno i pobiegła gdzieś dalej, pewnie uciekała. Za nią, wolnym, chwiejnym krokiem wyszedł.....

____________________

co sądzicie o prologu?:)
mam nadzieję, że przyciągnie Was moje pytanie:)

2 komentarze:

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.