środa, 3 lipca 2013

20

WAŻNE!

20 ROZDZIAŁ WŁAŚNIE PRZYBYŁ Z NOWYM WYGLĄDEM BLOGA YAAAAY!

Chciałabym serdecznie podziękować kochanej @Anne_195 bo to ona zrobiła mi tak cudowny nagłówek. Dziękuję, kocham Cię :*

Również chciałabym Was poprosić o drobną przysługę!

Moglibyście na asku (podany u góry) napisać mi co sądzicie o nowym wyglądzie? Dla Was to chwila a dla mnie to wiele, dziękuję <3

ROZDZIAŁ Z SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA MOICH KOCHANYCH DZIEWCZYN, WIKTORII KASPRZAK I WIKTORII KOCISZEWSKIEJ <3


20


Siedziałam i milczałam. Łzy spływały z moich oczu jak jakiejś idiotce. Wyglądałam głupio, pewnie się rozmazałam ale nie obchodziło mnie to teraz. Liczył się tylko on. Macie takie uczucie, że nagle uświadamiacie sobie, że zależy Wam na kimś? Tak, ja takie miałam. Przestał grać, a ja dalej siedziałam. 
- Cas.. naprawdę to nie było tak jak myślałaś. Noemi pomagała mi w wybraniu.. tego. - wyjął pudełeczko w, którym był przepiękny pierścionek. - ćwiczyłem na niej jak mam się Ciebie o to zapytać... Casandla Lucy Dermon, zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał. Nie mogłam w to uwierzyć.
Po prostu płakałam jeszcze bardziej, rzuciłam mu się w objęcia szlochając jak głupia.
- Oczywiście, że tak. - pocałowałam go w policzek na co on założył mi pierścionek na palec.
Ta chwila, to jedna z najlepszych w całym moim życiu. Chociaż poznając Justina, wszystko stało się piękne. Nagle gdy pojawił się w moim życiu, każdy dzień stał się niemożliwy. Wszystko się wywróciło na dobre.
- Naprawdę? - zapytał nie dowierzając.
- Tak. - odpowiedziałam cała poważna odrywając się od niego.
- Naprawdę lubię Cię Cas. - ojej.
- Ja Cię też Justin. - uśmiechnęłam się na co on odwzajemnił gest. 
Położyliśmy się na kocu, znaczy ja miałam głowę na klatce Justina. Uwielbiam leżeć przytulona do niego. Objął mnie ramieniem i patrzeliśmy w chmury.
- Sam to wszystko zaplanowałeś? - zapytałam po chwili ciszy, która o dziwo nie była niezręczna.
- Yeah, znaczy z lekką pomocą Twojej przyjaciółki. - Noemi mu pomogła? Nie chciało mi się wierzyć. A co z jej nową psiapsiółą?
- Musiał Cię kosztować... - szepnęłam patrząc na pierścionek. - nie mogę go przyjąć.
- Co? Nie, nie. Cas, to Twój prezent urodzinowy a prezentów się nie oddaje słonko. - i znów te cholerne motyle w brzuchu. 
- Wiesz co? Sprawiłeś, że moje urodziny pierwszy raz są...- nie mogłam znaleźć konkretnego słowa aby to opisać. - cudowne. - on tylko pocałował mnie w czoło. To był uroczy gest.
- Cieszę się. A jeszcze bardziej z tego, że śmiało mogę nazywać Cię moją dziewczyną. - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Mówcie mi, że zwariowałam ale ten uśmiech zabija.
- A ja Ciebie moim najcudowniejszym chłopakiem. - powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.
Po woli zbliżaliśmy się do siebie z wielkim uśmiechem, raz patrząc sobie w oczy a raz na usta. Gdy miał już zdarzyć się ten cudowny moment odwróciłam głowę.
- Przepraszam, nie jestem gotowa. - szepnęłam. Było mi bardzo głupio.
- Nie ma problemu, to ja przepraszam, pośpieszyłem Cię. - widziałam rozczarowanie w jego oczach.
Nie miejcie do mnie pretensji. Lubię go, zależy mi na nim, czuję coś do niego bo żadnego innego kolegę nie lubię aż tak, ale nie wiem czy to coś silnego czy nie. A ja nie całuję byle kogo. Po prostu nie jestem gotowa.
- Em.. sam napisałeś piosenkę? - zapytałam skrępowana przebiegłą sytuacją.
- Yeah, dlatego nie spałem z Tobą wtedy. - teraz wszystko idealnie się układało. Zaśmiałam się. - czemu się śmiejesz? - zapytał rozbawiony moim wybuchem.
- To dziwnie zabrzmiało. - nie mogłam tego kontrolować.
- Zboczona jesteś. - również zaczął się śmiać. Usiedliśmy po turecku bardzo blisko siebie.
- Proszę Cię, a Ty to niby nie miałeś skojarzeń? - na to pytanie to jedyne co to niewinny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - jesteś tak samo zboczony jak ja misiek. - od razu spoważniał. - Co? - zapytałam na jego nagłą zmianę nastroju.
- Nazwałaś mnie misiek? - zapytał nie dowierzając.
- Yeah, przepraszam jak Cię uraziłam...- zaczęłam niewinnie. Chociaż ja w tym nic takiego nie widziałam.
- Nie uraziłaś po prostu.. nikt mnie tak nigdy nie nazywał. To było urocze. - wyznał. Uroczy to był on w tej chwili.
- Cóż, w takim razie musisz się przyzwyczaić. Bo nie jestem kolejną dziweczką, z którymi spotykałeś się kiedyś więc nie będę nazywać Cię seksiaku czy coś, tylko tak jak przed chwilą. Misiek, skarbie, słonko... kochanie. - zaczęłam mu wyliczać. Uśmiechnął się szeroko.
- Podoba mi się. - fajnie, ja tutaj daję monolog a on krótkie 'podoba mi się'. Tak miałam ochotę powiedzieć teraz 'Podobasz mi się.' ale nie zbyt wypadało, zresztą nie wiem czy to była prawda.
- A więc, rozumiem, że jesteś doświadczony? - zapytałam i ponownie położyłam głowę na jego torsie jak położył się.
- Skoro spotykałem się z dziweczkami to sama sobie odpowiedz słonko. A Ty? - zaśmiał się lekko na co jego klatka piersiowa zawibrowała.
- Em... - zarumieniłam się. Nie lubiłam takich tematów.
- Skarbie, możesz mi powiedzieć. - czułam się taka.. wyróżniona jak tak mnie nazywał.
- Nie. Znaczy.. raz, prawie mnie zgwałcili, ale nie doszło do tego. - przykro było mi to mówić. Nie lubię do tego powracać.
- Nie bój się, nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. - objął mnie mocniej. Czułam się bezpieczna.
Nie wiem czy to przez niego, czy przez dobre dni, które w sumie są dzięki niemu, a więc tak, to przez niego cały czas się uśmiecham. Dziwne nie? Co najlepsze kiedy nawet nie mam powodu do uśmiechu. W sumie, teraz mam. Niby wszystko mi się wali, ciocia jest poważnie chora, tracę przyjaciółkę, jestem dalej zastraszana.. ale mimo to uśmiecham się. A to tylko dzięki niemu. Moje serce bije nieco szybciej. Nie ma łez, które były codziennie, tylko uśmiech. Czuję, że mój dom jest w jego oczach. Jest głosem, który słyszę w mojej głowie. Jest brakującym kawałkiem, którego potrzebuję. Lekarstwem, które ciężko było znaleźć. Pomaluję całe moje życie kolorem jego uśmiechu. Jest piosenką we mnie.
- Justin...? - zaczęłam nie pewnie.
- Tak? - zapytał cichym i spokojnym tonem dalej obserwując chmury, a raczej już zachodzące słońce.
- Czy Ty.. no.. byłeś kiedyś zakochany? - bałam się zadać to pytanie.
- Nigdy, nie wierzę w miłość. - teraz wiecie dlaczego się bałam. 
- Ah.. - odpowiedziałam.
Boję się, że zakocham się w nim. Że będzie dalej tak idealny, ze pokocham go. A on.. mnie nie, bo nie wierzy w miłość. To boli najbardziej. Co jeśli tak się stanie? Nie będę potrafiła wtedy od niego odejść, a chciałabym iść przez resztę życia z kimś kto mnie kocha. To trudne. Ale ja jestem Cas, moje życie nie jest łatwe.
Po chwili rozmyśleń, rozległ się dzwonek mojego telefonu, dostałam sms. Wyjęłam starannie telefon z kieszeni, uważając aby nie zdrapać swojego miętowego lakieru do paznokci. Wiadomość od 'nieznany'. Okay?
" On Cię nigdy nie pokocha szmato. Tylko Cię zrani. Pilnuj ciotki. A gdzie kurwa Twój kuzyn? hm? "

_______________
Tak, wiem że krótki, ale chciałam jak najszybciej dodać.
Przepraszam :)

Jak myślicie, o co chodzi?;o


Follownijcie Cas i JB na twitterze (na górze) :)

PS3. ZAPRASZAM NA CUDOWNEGO BLOGA KOLEŻANKI - http://modelinana.blogspot.com/

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Ciekawi mnie kto wysyła te sms. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże Rozdział dla mnie <3
    KOCHAM TO OPOWIADANIE TALA ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę sie ze sa razem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny wygląd bloga i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na nn <3 / koleżanka od królika którego spotkała po drodze do szkoły xddd

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.