wtorek, 14 maja 2013

4

 4



Nie wiedziałam czemu w ogóle płaczę. Może dlatego, że było mi go szkoda? Może dlatego, że czułam się winna? Bo w pewnym sensie gdybym się na niego nie obraziła to by nic się nie stało. To wszystko moja wina. Najgorsze będzie to jak moi rodzice się tutaj zjawią. Będą dawali mi kazanie, że mam nie spotykać się z Justinem. Nie mogę, polubiłam go. Czuję, że możemy się zaprzyjaźnić. Ale moi rodzice znając życie to zniszczą. Po chwili rozmyślania zauważyłam moją mamę podbiegającą do mnie a za nią tatę.

Show się dopiero zaczyna.
- Cas czemu tu jesteś ? -zapytała mnie moja mama. 
- Byłam w kawiarni z kolegą i ..
- Jakim kolegą? - przerwał mi tata.
- normalnym - odpowiedziałam sucho.
- Kontynuuj - rzkekła moja mama.
- No i trochę się pokłóciliśmy i odeszłam od niego i usłyszałam jak mnie woła,, odwróciłam się i zauważyłam go leżącego na chodniku. Podbiegłam i nie odzywał się i nie ruszał więc zadzwoniłam po karetkę. - Powiedziałam ocierając łzy.
- Jest on bogaty? - zapytał tata. No nie wierze.
- Serio? Serio w tym momencie pytasz się o to ile ma pieniędzy?
- Nie pozwolimy Ci się spotykać z biedakiem. - Odpowiedział surowo.
- Nie spotykam się z nim, jesteśmy tylko kumplami. Jest naprawdę fajny, nie obchodzi mnie ile ma pieniędzy! To nie jest najważniejsze.
- jak go poznałaś? - zapytała się mnie mama. Musiałam powiedzieć jej prawdę. Nie umiem kłamać.
- Możemy porozmawiać na osobności mamo? 
- pewnie . Han odejdziesz? -mój tata posłuchał i odszedł.
- A więc.. wracałam od Noemi , zatrzymałam się na placu i zauważyłam nagle własnie jego, pobitego, ledwo chodzącego. Zemdlał wtedy. Więc pomogłam mu, obudził się wtedy..
- na jakim placu? - zapytała mnie.
- Czy to ważne?
- tak.
- Przy kotłowni..
- Kto Ci pozwolił tam iść?! - zaczęła na mnie krzyczeć.
- Aha, to, że pomogłam Justinowi, to, że staję się dobrodusznym człowiek już się nie liczy tak? Tylko to gdzie przebywam.
- Porozmawiamy o tym później.
- Mamo.. - powiedziałam gdy chciała odejść.
- tak? 
- No bo.. mógłby Justin zostać u nas na jakiś czas? Będzie spał w pokoju gościnnym.
- Dlaczego? 
- nie wiem co dzieje się w jego rodzinie ale chciałabym by był bezpieczny. Proszę Cie.
- gdybym zapytała tatę to spoliczkował by mnie.
- Okay.. niech Ci będzie - odpowiedziała i odeszła. Zauważyłam, że razem z tata wychodzą ze szpitala. Nareszcie. Teraz wystarczy czekać aż się przebudzi.
Zauważyłam doktora wychodzącego z sali w której leży Justin.
- Doktorze co z nim? Mogę wejść?
- nie wiemy jeszcze... tak możesz ale jest jeszcze w śpiączce. - Odpowiedział i poszedł. Weszłam do środka. Usiadłam minimalnie na łóżku  ściskając rękę Justina. Patrzałam na jego bladą twarz. Było mi go tak bardzo szkoda. Pogłaskałam go kciukiem po policzku. 
- Justin.. Justin proszę. Obudź się - zaczęłam szeptać. Łzy spływały po mojej twarzy.
- Przepraszam, że nakrzyczałam na Ciebie, nie chciałam - dodałam i zamknęłam oczy. łzy dalej ciekły po mojej twarzy. Otworzyłam je po chwili i złączyłam nasze palce razem. Znów zamknęłam Nagle poczułam jak ktoś delikatnie ociera moją łzę spływającą po policzku. Otworzyłam po woli oczy i zauważyłam Justina. Obudził się. Miał zaszklone brązowe tęczówki. Przytuliłam go jedną ręką- drugą miałam złączoną z jego. Odwzajemnił uścisk.
- Jak dobrze, że się obudziłeś. Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Nie wiem.. - odpowiedział całym zachrypniętym głosem. Spojrzał na nasze dłonie i uśmiechnął się. Uścisnął moją malutką rączkę bardziej. Nasze place współgrały. Spojrzał z powrotem mi w oczy.
- Przepraszam. - Powiedział szeptem. 
- nie przepraszaj - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Nie powinienem tak mówić. Po prostu byłem bardzo zdziwiony, że .. że ktoś mnie lubi..
- Justin, jest okay. Teraz musisz jedynie wyzdrowieć. To jest najważniejsze. 
- Powinnaś poinformować lekarza, że się obudziłem.
- A no tak. - Spojrzałam jeszcze raz na nasze dłonie, on również. Pogłaskałam jego kciukiem. Kątem oka zauważyłam, że się uśmiecha. Nie chętnie puściłam go i wyszłam. Poinformowałam lekarza, który od razu pobiegł do niego. Usiadłam na ławce i napisałam do Noemi.
/ Cześć. Przepraszam, że mało się odzywam. Miałam wiele spraw na głowie :*/
Zablokowałam swojego iPhone i czekałam na odpowiedź. Dostałam ją.
/ nie szkodzi. Opowiadaj co Cię męczy/
Nie miałam ochoty pisać więc zadzwoniłam do niej. Bez przywitania zaczęłam opowiadać.
- poznałam chłopaka. Nie, nie jestem zakochana. Chodzi mi o to, że poznałam go w dziwnych okolicznościach. Znamy się od wczoraj. Został pobity i zemdlał więc mu pomogłam. Dzisiaj przyszłam  z powrotem na mój plac i on tam był. Spędził tam całą noc. Płakał i się pociął. Było mi go szkoda. Powiedział, że nie ma pieniędzy na ubrania. Kupiłam mu, nie chciał ale kupiłam. No i potem poszliśmy na kawę i się pokłóciliśmy i chciał mnie dogonić i zemdlał i właśnie jestem w szpitalu. Martwię się o niego a znamy się zaledwie 2 dni.
- Mm a jest przystojny ? -zapytała przyjaciółka.
- Oh tak i to bardzo. Ale co to ma dorzeczy ? - zapytałam.
- Zarywaj - odpowiedziała.
- Nie, Noemi nie. Chcę jedynie by w końcu mógł się uśmiechać.
- Hah a nie robi tego?
- nie. Rzadko. Powiedział mi, że nie ma powodu do uśmiechu. Muszę się dowiedzieć o co chodzi.
- Co zamierzasz zrobić?
- rozmawiałam z mamą. Zostanie u nas na jakiś czas, będę miała go na oku aby nic mu się nie stało. - Odpowiedziałam. Po chwili zauważyłam, że z sali wyszedł doktor chcąc ze mną porozmawiać - Noemi przepraszam ale zadzwonię potem - rozłączyłam się.
- może pani chwilkę? - zapytał mnie doktor.
- Pewnie - schowałam telefon do kieszeni.
- Pani chłopak.....



_______________________-
Jak Cas zareaguje na słowa 'pani chłopak'? wyprze się tego czy nie? co z Justinem? martwicie się?

1 komentarz:

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.