3
- ja.. nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedział i spuścił głowę.
- Justin, ale nie możesz cały czas dusić wszystkiego w sobie.
- zrozum mnie. Nie wiesz jak to jest gdy nie masz komu zaufać.
- Mi możesz zaufać.
- Nie znamy się.
- Znamy ale nie aż tak dobrze. Zawsze możemy się poznać. No nie?
- sam nie wiem..
- Dlaczego?
- bo...
- Nie lubisz mnie? - przerwałam mu.
- Nie Cas, to nie tak. Jesteś naprawdę w porządku - powiedział łapiąc mnie swoimi umięśnionymi dłońmi za moje. - Ale po prostu boje się...
- czego?
- ugh.. nie wiem czy powinienem Ci mówić. Nie znamy się.
- Ale ja chciałabym Cię poznać. A Ty? - nastała chwila ciszy miedzy nami. Justin puścił moje dłonie i spuścił powtórnie głowę.
- To jak? -zapytałam. Podniósł swoją głowę i spojrzał mi w oczy.
- Z chęcią - odpowiedział i szczerze się uśmiechnął.
- Rob to częściej - odwzajemniłam gest.
- ale co? - odpowiedział zamieszany dalej pokazując swoje piękne, białe zęby.
- uśmiech - odpowiedziałam dalej patrząc mu w oczy. Jego banan zniknął.
- Nie mam powodu by się uśmiechać - odpowiedział patrząc w dół.
- Przed chwilą to robiłeś.
- Dzięki Tobie. - Moje serce zaczęło bić szybciej. Spojrzał na mnie.
- Dlaczego dzięki mnie?
- Bo tyle dla mnie zrobiłaś. Inni by mnie zostawili nie pomagając mi. A dlaczego Ty tak?
- Dlatego, że .. sama nie wiem. Jak Cię zobaczyłam to poczułam ukucie w sercu. Wtedy gdy upadłeś to usłyszałam głos w głowie, że muszę Ci pomóc.
- Ale dlaczego teraz mnie nie zostawisz i nie zapomnisz o mnie?
- Myślisz, że bym mogła ?
- tak.. - zabolało mnie to.
- Nie.. nie mogłabym Cię teraz zostawić wiedząc w jakim stanie się znajdujesz.
- A zapomnieć ? - zapytał dalej wpatrując się we mnie.
- Zapomnieć nie dałabym rady..- Spuściłam wzrok.
- lecisz na mnie. - Dodał. Wtedy wróciłam do rzeczywistości.
- nie - odpowiedziałam nieco wkurzona.
- Oj tak.. - wstałam z miejsca.
- Jesteś jak wszyscy chłopacy. - Dodałam i ruszyłam przed siebie.
- Cas ! Cas poczekaj! - Justin zaczął mnie wołać.
Po chwili usłyszałam coś jakby ktoś się przewrócił. Zaciekawiona odwróciłam się i zauważyłam na chodniku leżącego Justina. Znów zemdlał. Bez zastanowienia podbiegłam do niego. Klepałam go po twarzy aby się obudził. Nie działało. Ochlapałam go wodą. Nie podziałało. Zadzwoniłam po karetkę. Innego wyjścia nie było.
- Pogotowie Boston słucham?
- dzień dobry nazywam się Cas Dermon. Przy kawiarni 2nd Street Cafe zemdlał mój kolega. Nie chce się obudzić.
- zaraz będziemy.
- Okay - rozłączyłam się.
Uklęknęłam przy Justinie i próbowałam go obudzić, nie dało się. Po chwili przyjechała karetka i zabrała go. Pobiegłam do domu, wzięłam swoje białe bmw i pojechałam do szpitala. Gdy dotarłam na miejsce od razu pobiegłam do rejestracji.
- Gdzie leży Justin Bieber? - Zapytałam. Byłam kłębkiem nerwów.
- W sali nr 10 ale na razie nie może przyjmować gości. - odpowiedziała pielęgniarka. Pobiegłam pod sale i ujrzałam przez szklane drzwi leżącego i podłączonego pod jakieś urządzenia Justina. Zachciało mi się na ten widok płakać. Usiadłam na krześle i spuściłam głowę. Po chwili odezwał się mój telefon. Odebrałam.
- Cześć mamo.
- Cas ? Cas co robisz w szpitalu? - zapytała moja mama.
- Skąd wiesz, że w nim jestem?
- chyba zapomniałaś, że moja koleżanka tam pracuje - oh no tak. Pielęgniarka która udzieliła mi informacji to koleżanka ze studiów mojej mamy.
- Bo ja..
- Nie ważne. Zaraz z tatą tam będziemy - przerwała mi i się rozłączyła.
No to pięknie. Pewnie będzie się awanturować. Podeszłam jeszcze raz do szklanych drzwi. Justin jeszcze się nie obudził. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
___________________________________
Cześć :)
I jak myślicie, co dzieje się z Justinem?
Czy rodzice Cas będą bardzo źli czy ją zrozumieją?
Ask - http://ask.fm/soNelia08
znalazłam opowiadanie przypadkowo i strasznie mnie wicągnęło <3
OdpowiedzUsuńzarąbiście piszesz! masz niesmowity talen ! sefnsiefnsuie<3
idę dalej :P