11
JUSTIN'S POV
Zauważyłem, że strasznie się zdenerwowała. Nie pod tym względem, że była na mnie zła. Tylko pod tym, że było to dla niej bardzie ciężkie. Co ta dziewczyna ze mną robi? znamy się nie całe dwa tygodnia a ja już chcę wiedzieć o niej wszystko. Proszę, mówcie że zwariowałem, śmiało. Gdybyście byli na moim miejscu bez wahania rzucilibyście się na nią i zaczęlibyście ją całować. Jest piękna. O czym ja myślę? O mój Boże. Zaczynam bać się samego siebie, a konkretniej to swoich myśli. Mimo, że nie znam jej za bardzo to wiem, że coś ukrywa. I to coś jest bardzo dla niej trudne i ciężkie. Zżera ją to od środka. Co o niej wiem? Wiem, że jest bardzo pomocna i sympatyczna co jest dziwne jak ma się rodziców milionerów. Nie obchodzą ją pieniądze. Pochodzi z Hiszpanii, jest bardzo zżyta z swoją chorą ciocią. Więcej wkrótce się dowiem. Obiecuję.
- Nie.. nie Justin. Nie chcę o tym mówić. Może innym razem, przepraszam. - odwróciła oczy tak aby mnie patrzeć na mnie. Była urocza kiedy była zakłopotana.
- Rozumiem, puśćmy to w nie pamięć okay? - powiedziałem bez entuzjazmu w głosie. Mój błąd.
- Justin proszę nie bądź zły. - położyła się na moją klatkę piersiową. Nie ukrywam, że nie podobało mi się to, bo byłam zachwycony.
- Nie jestem zły, spokojnie. Nie mógłbym - posłałem jej szczery uśmiech w między czasie gdy spojrzała na mnie. Miała piękne brązowe oczy. Zawsze gdy w nie patrzyłem to po prostu rozpływałem się.
- To może teraz Ty powiesz mi coś jeszcze o sobie? - zaproponowała po chwili miłej ciszy.
- A co chciałbyś wiedzieć? - zapytałem dokańczając warkocza na jej włosach, którego za każdym razem psuła gdy podnosiła się. Nie, nie miałem jej tego za złe.
- Hmm.. masz przyjaciół? takich, że z dzieciństwa, najlepszych - wspomnienia znów uderzyły we mnie. Dlaczego moje życie nie może być super zwariowane? a nie mega dramatyczne. Zmrużyłem oczy starając przypomnieć sobie pewna rzecz.
- Miałem.
- Jak to miałeś? - podniosła się, siadając bokiem aby patrzeć na mnie. Szkoda, było tak przyjemnie wygodnie gdy opierała głowę o moją klatkę piersiową.
- Zanim zacząłem przyjaźnić się z Yakumo i jego zgrają miałem taką swoją paczkę. Christian, Ryan i Chaz.
- Co się stało, że już się nie przyjaźnicie? - usiadła po turecku prostując plecy.
- Zacząłem ich olewać. Wtedy liczyli się tylko Yakumo, Eddy i Burkely a no i moja rodzina. Nawet nie zorientowałem się kiedy Chaz i Ryan wyjechali. - to jest drugie najgorsze moje wspomnienie, tuż po tym jak zginęła moja rodzina. Kto by pomyślał, że zadawanie się z trójką oszołomów sprawi tyle mętliku w moim życiu? Tak, nikt.
- Dokąd wyjechali? - dopytywała się Cas. Wcale mnie to nie denerwowało, że była taka ciekawa. Wręcz przeciwnie, robiło mi się miło, że chciała mnie poznać.
- Do Kanady. Stamtąd pochodzą, tak jak i ja.
- A co z Christianem? Bo powiedziałeś, że tylko Ryan i Chaz wyjechali. - położyła się obok mnie podpierając się na łokciu. Jej piękne czerwone włosy opadały na jej słodką, niewinną twarz.
- Christian... miał wypadek. Był w drodze do Kanady. Umarł na miejscu - w moich oczach dało zauważyć się pełno łez.
Nie nazywajcie mnie mięczakiem, zrozumcie, że gdyby została zamordowana wasza rodzina i dodatkowo Twój najlepszy przyjaciel od dzieciństwa miałby śmiertelny wypadek, to uwierzcie mi też byście byli blisko płaczu wspominając to.
- Tak mi przykro Justin. - wtuliła się we mnie. Zdziwiło mnie to, po chwili odwzajemniłem uścisk i objąłem ją wokół jej tali. Pachniała tak pięknie.
- Nic się nie stało. - oderwałem się od niej i spojrzałem w oczy, następnie odgarnąłem jej włosy z twarzy.
CASANDLA'S POV.
Zrobiło mi się głupio. Nie chciałam dążyć do takich tematów, jak np. śmierć jego przyjaciela, no ale skąd mogłam wiedzieć. Poczułam ukucie w sercu, było mi go tak bardzo żal, że nawet nie spostrzegłam się kiedy wtuliłam się niego. Znów czułam się bezpieczne. Co ten chłopak miał w sobie? Cokolwiek to było chcę dowiedzieć się co sprawia, że czuję się przy nim jak księżniczka.
Po chwili niezręcznej ciszy patrzenia sobie bardzo głęboko w oczy udało mi się opamiętać. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się nie zarumieniła, to już był standard przy nim.
Zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając piżamę.
- Dokąd idziesz? - zapytał się mnie Justin. Proszę Cię, chyba wiadomo, że jak biorę piżamę to idę się umyć nie?
- Do łazienki. Idę się umyć i spać. Aaa zapomniałabym Ci pokazać gdzie śpisz - odłożyłam ubrania na szafę i podeszłam do niego wyciągając rękę aby pomóc mu wstać.
- No wiesz, Twoje łóżko jest bardzo wygodne. Mógłbym spać z Tobą - uniósł brwi uwodzicielsko. Ale niestety, na mnie to nie działa.
- Próbuj dalej, Bieber ale nic z tego - uśmiechnęłam się do niego. Złapał moją rękę i wstając przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze ciała się stykały. Schylił swoją głowę aby spojrzeć mi w oczy.
- I tak sprawię, że się zarumienisz, mała - szepnął. Uwierz, że już to się stało tylko nie widziałeś ani jednego razu. Tak jak teraz. Odwróciłam głowę aby nie zauważył. Ale samo słowo 'mała' wychodzące z jego ust sprawiło, że moje ciało zadrżało a poliki były różowe.
- Powodzenia - posłałam mu uśmiech i położyłam rękę na jego klatce piersiowej nie zdając sobie z tego sprawy. - prze-przepraszam - zająkałam się.
- Ej, Cas... przytulałaś się do mnie, leżałaś na moim torsie co przyznam szczerze bardzo mi się podobało, więc nie masz powodu do przepraszania - ulżyło mi. Myślałam, że pomyśli sobie, że chcę coś więcej a rzecz jasna nie chcę.
Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam do pokoju gościnnego. Był tej samej wielkości co mój pokój. Czyli bardzo duży, również miał swoją łazienkę, jak każde pomieszczenie w tym domu. Zostawiłam go tam i udałam się do siebie z zamiarem wzięcia prysznicu. I tak też zrobiłam. Wszystkie emocje, które pojawiły się wcześniej, czyli smutek, przerażenie, współczucie i wiele innych podobnych spłynęły wraz z żelem pod prysznic. Czułam się świeżo, jak nowo narodzona. Bez problemów, bez niczego. Ogarnęłam się, przebrałam w piżamę, czyli krótkie szorty koloru czarnego i różową bokserkę. Wyszłam z łazienki, spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim biurku. 22. No dobra, trochę się zagadaliśmy. Położyłam się do łóżka i po prostu zasnęłam.
- Cas, Cas mogę położyć się do Ciebie? - usłyszałam szept Justina nad moim uchem.
- Yhym - odpowiedziałam w śnie. Poczułam jak kładzie się obok mnie i przykrywa nas z powrotem kołdrą. Przez to chwilowe odkrycie było mi bardzo zimno. Po chwili rozgrzałam się pod jego dotykiem. Jego gorące dłonie objęły mnie w pasie. Uśmiechnęłam się pod nosem, co najlepsze.. przez sen.
- Dziękuję - szepnął w moje ucho. Natychmiastowo przeszły mnie tam ciarki.
- Spoko. Dlaczego nie chciałeś tam spać? - odpowiedziałam z zachrypniętym głosem.
- Nie mogłem zasnąć, Twój pies cały czas hałasował i szczekał. - po tych jego słowach usłyszałam szczeknięcia dobiegające z dołu.
- Ooookay - przeciągnęłam 'o'. Moje oczy nagle się gwałtownie otworzyły i usiadłam.
- Co się stało? - zapytał siadając obok mnie i wpatrując się we mnie, próbując rozgryść o co znowu mi chodzi.
- Justin... - przełknęłam ślinę - ja.. ja nie mam psa. - spojrzałam na niego cała wystraszona.
_______________________________________________
O MÓJ BOŻE JAKIE EMOCJE NVJKFFBDNKJ <3
Podoba wam się rozdział ? bo ja jestem dumna z tego co napisałam :)
KOMENTUJCIE <3
Jak myślicie, o co chodzi z tym psem?
JEŻELI JEST KTOŚ CHĘTNY DO ZAŁOŻENIA KONT BOHATERÓW NA TWITTERZE TO PISZCIE :)
JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI TO PISZCIE :)
ask - http://ask.fm/soNelia08
@OfficialTalaSt
Mega <3 Czekam na kolejną :))
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za pies .... Czekam na nn
OdpowiedzUsuńsjoisejfi jak zwykle niesamowicie ;3
OdpowiedzUsuń