sobota, 17 maja 2014

29

KOCHAM WAS <3


29


JUSTIN'S POV

Słucham? Cas w szpitalu? Nie, pewnie istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie, że to nie ona. To musi być pomyłka. Może ktoś chce mnie wrobić? Musi tu być jakiś haczyk. Przed chwilą szła ona się spotkać z Burkley'em a teraz nagle leży w szpitalu? Gdzie tu jest normalność? Pytam się gdzie.
Bez zastanowienia zadzwoniłem do przyjaciela mojej dziewczyny.

/Rozmowa przez telefon/
Justin: Cześć stary, wiem już co z Cas.
Burkley: Co z nią?
Justin: Leży w szpitalu w krytycznym stanie.
Burkley: O matko. Jadę tam.
Justin: Nie musisz.
Burkley: Ale chcę.
Justin: To przy okazji powiesz mi o co się pokłóciliśmy, na razie.
/Koniec rozmowy/

Bez zastanowienia pobiegłem na autobus, którym podjechałem pod szpital, w którym ponoć znajdowała się Casandla. Wybiegłem z autobusu, który zatrzymał się na przystanku, tuż przed wielkim biało-niebieskim szpitalem. Wbiegłem do środka, stanąłem na środku wielkiego holu i rozejrzałem się w okół. 
Po prawej stronie była recepcja oraz wejście do drugiego korytarzu, po lewej natomiast poczekalnia i pełno drzwi. Na wprost mnie, były wielkie szklane drzwi a tam oddział, gdzie przyjmowali ludzi.
Podbiegłem do recepcji.
- Dzień dobry. Gdzie leży Casandla Dermon? - zapytałem recepcjonistki.
- Dzień dobry. Jest pan kimś z rodziny? - zapytała młoda niebieskooka recepcjonistka. 
- Em.. jestem narzeczonym. - musiałem skłamać aby pozwoliła mi pójść do mojej dziewczyny.
- Zaprowadzę pana. - oznajmiła, wychodząc przez drzwiczki z recepcji.
Poszedłem za nią. Weszła w drzwi, prowadzące do drugiego korytarzu. Było tam pełno pomieszczeń z różnymi nazwami. W końcu dotarliśmy pod jakaś nienazwaną salę.
- Zawołam lekarza, proszę poczekać. - oznajmiła i weszła do środka sali.
Po chwili zjawił się obok mnie Burkley. Na początku zastanawiałem się co tutaj robi i skąd wiedział jak tutaj wejść, ale w tym momencie to nie było najważniejsze.
- I jak tam? - zapytał z przerażonym głosem.
Może i jestem egoistą ale nie lubię kiedy ktoś inny martwi się o moją dziewczynę, z podkreśleniem na moją.
- Nie wiem. Recepcjonistka poszła po lekarza. Zaraz powinien... - nie zdążyłem dokończyć bo ktoś wyszedł właśnie z owej sali.
- O to i lekarz. - powiedziała niebieskooka i poszła. Zapewne na swoje miejsce pracy.
- Dziękuję - wyszeptałem tak, że raczej nie usłyszała, ale żeby nie było, ja powiedziałem, ona jest głucha.
- Pańska narzeczona... - zaczął doktor.
- Narzeczona?! - oburzył się Burk. Czy on musi wszystko utrudniać?
- A nie? - zapytał doktor.
- Przepraszam, kolega nie jest poinformowany. - może uwierzy, miejmy nadzieję. - Co z nią?
- Wyszła przed chwilą z śpiączki, może pan do niej wejść. 
- A ja? - zapytał Burkley. Działa mi już na nerwy, wszędzie go pełno.
- Pojedynczo. - oznajmił doktor i poszedł sobie.
Wszedłem do nie wielkiego pomieszczenia, gdzie po lewej stronie, na łóżku lekarskim leżała moja Casandla. 
Bez zastanowienia podbiegłem do niej i usiadłem na krzesłu, które znajdowało się tuż obok. Złapałem ją za rękę i zacząłem całować jej wszystkie kostki. Tak bardzo cieszyłem się, że mogę ją zobaczyć i, że nic jej nie jest.
- Cas nic Ci nie jest? - zapytałem z troską w głosie. 
Kiedy tak na nią patrzałem, na taką bezsilną to po prostu miałem łzy w oczach. Tak bardzo było mi jej szkoda. Dlaczego osoby, które kocham muszą tak cierpieć. Czy to jest w porządku? 
- Już raczej nic. - odpowiedziała szeptem.
- Tak bardzo się o Ciebie martwiłem. - wyznałem. Cas chciała coś powiedzieć ale po chwili zamknęła usta. 
- Nie masz o co - wyszeptała. Nie rozumiem jej.
Jest moją dziewczyną. Dostaję zawału i palpitacji serca, ponieważ nie odbiera ode mnie i dzwoni do mnie koleś ze szpitala, w którym ona leży a ona twierdzi, że nie mam o co ? Okay?
- Jak nie mam o co? O Ciebie. - odpowiedziałem jej. Ona tylko zmrużyła oczy.
Uwagę przykuła mnie jej ręka. Cała pocięta. Znów. Dlaczego ona to robi. Nie może tak.
- Casandla co to jest? - złapałem ją lekko w miejscu rany.
- Przepraszam - wyszeptała i zaczęła płakać.
Dlaczego ona płacze? co się z nią do cholery dzieje? Jeszcze dzisiaj rano wszystko było okay a teraz? Teraz leży w szpitalu!
Byłem kłębkiem nerwów.
- Cas.. opowiedz mi co się stało. - powiedziałem surowym tonem.
Musi mi powiedzieć, czy chce, czy nie chce.

***


A więc powracam kochani. 
Kontynuuje bloga.
Mam nadzieje, że wybaczycie mi długą nieobecność i, że dalej będziecie czytać i komentować tego bloga.
:)

KOCHAM WAS XX

TALA ST

7 komentarzy:

  1. Nareszcie doczekałam się rozdziału, było warto, mam nadzieję że szybko dodasz następny bo bym chciała wiedzieć co jest dalej ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy blog jaki czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha szczerze mówiąc na początku nie wiedziałam co się dzieje, bo już zapomniałam. Szkoda, że taki krótki. Czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!:-) czekam na kolejny
    @drewzauhl

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG!! oczywiście że wybaczymy ps.: świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam dzisiaj całego twojego bloga i jestem zachwycona <3 Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. CUDNOWNE! <3
    Zparaszam do mnie ;)
    calaja-megan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.