niedziela, 19 maja 2013

7

7


- Noemi! - krzyknęłam na przyjaciółkę.
- No co? Twoje słowa. A wiesz, miałaś rację nawet Ci powiem - jak ona to robi? że nie wstydzi się. Mi jest głupio na samą myśl o tym, że Justin jest przystojny a dopiero powiedzenie tego na głos.
- Pasowalibyście do siebie - Noemi udawała, że rozmarzyła się w swoich słowach.
- Możesz skończyć?! - znów podniosłam głos. Serio, nie chciałam ale paliłam się ze wstydu.
- Dobrze, przepraszam - przypominała teraz małe dziecko. 
Justin się na mnie patrzał zaskoczony całą sytuacją ale nie było widać w jego oczach zażenowania, wstydu, złości itp. jedyne co w nich widziałam to.. szczęście? tak, to dobre określenie.
- Nie szkodzi. - powiedział po chwili niezręcznej ciszy. 
- A tak w ogóle to ile masz lat? - tak, Noemi zawsze była taka otwarta dla ludzi. Ja byłam przeciwieństwem tego.
- 18
- Mm pełnoletni przystojniak - no i zaczęło się już jemu podlizywać. Brawo, zobacz do czego doprowadziłaś Cas! 
- Nie jestem przystojny.. - zmrużył oczy.
- Casandla ma inne zdanie - ugh.. jak ja nienawidziłam kiedy tak na mnie mówiła. Była jedyną w sumie osobą, która mówi do mnie pełnym imieniem. - ooo patrz nawet się zarumieniła - pokazała palcem no mnie.
Co!? wyjęłam swój telefon by się w nim przejrzeć. Faktycznie, miała rację.
- Nie prawda - starałam się zaprzeczyć to. 
- Mów co chcesz, ja i Justin mamy oczy - odpowiedziała przyjaciółka szczerze się uśmiechając. Nie odpowiedziałam nic ale bezgłośnie powiedziałam 'co?' na co Jus posłał mi słodki uśmiech.

Siedziałyśmy i niego co najmniej 4 godziny. Noemi już więcej nie dążyła żadnego krępującego dla mnie tematu. Było bardzo przyjemnie, dużo się śmialiśmy, poznawaliśmy się. Mogę powiedzieć, że Justin jest w porządku. Polubiłam go. Jest fajny. Pożegnaliśmy się z Justinem przytulając go lekko na pożegnanie. Gdy podeszłam do niego by uścisnąć go objął mnie.
- Przyjdziesz jutro? - powiedział kiedy odsunęłam się od niego. W jego oczach kipiała nadzieja.
- Nie wiem. - odpowiedziałam.Nie, że nie chciałam. Nie wiem co będę jutro robić. Jego uśmiech spadł z twarzy a oczy wypełniły się smutkiem. Co z nim jest? - znaczy się nie obiecuję, ale postaram się. Raczej tak. - uśmiechnęłam się niepewnie. Odwzajemnił gest i iskierki w jego czekoladowych tęczówkach pojawiły się ponownie.
- Trzymaj się - szepnął mi do ucha, gdy przytuliłam go jeszcze raz.
- Ty też - powiedziałam i wyszłam. Noemi nie było już w sali. Czekała na korytarzu.
- I jak tam pożegnanie z przystojniakiem? - zapytała mnie się gdy wyszłam.
- Nijak.
- Dlaczego? pokłóciliście się? - była zdziwiona.
- Niee.. normalnie, a jak miało być?
- No bo Ty.. i on.. w jednej sali.. sami.. - zaczęła się śmiać.
- Noemi jesteś niemożliwa. Justin to mój kolega. Nic więcej z tego nie będzie. 
- Nie lubisz go? - zapytała smutna.
- Lubię go. Ale nic więcej..
- Ale...
- Tu nie ma żadnego ale. - przerwałam.
Odprowadziłam Noemi i wróciłam do domu. Było jakoś ok.18. Byłam tak bardzo wyczerpana, że poszłam zjeść coś i od razu do mycia i położyłam się na łóżko. Włączyłam telewizor. Nie leciało nic ciekawego więc wyłączyłam go. Zasnęłam.

**TYDZIEŃ PÓŹNIEJ**

Co u mnie ciekawego? Nic a nic. Codziennie to samo. Czyli dzień w dzień odwiedzane Justina w szpitalu wraz z Noemi. Nie robiła mi wstydu ani razu, jedno szczęście. Bywałyśmy u niego całymi dniami i było bardzo miło. Mogę stwierdzić, że znam go już dobrze. Dzisiaj akurat wychodzi ze szpitala i idzie do mnie. Nie wiem jak długo tu zostanie, szczerze mówiąc to boję się trochę tego. No wiecie.. komentarze rodziców a w sumie tylko taty. Nie mam pojęcia jak będzie to wyglądać. Mam nadzieję, że sprawy dobrze się ułożą. Muszą. 
Wyszłam z łóżko jakoś przed 8. Zawsze tak szybko wstaje. Dobra, zazwyczaj. Miałam dobry humor, co było dziwne. Bo od czasu kłamstwa przed Noemi o Greysonie nie byłam szczęśliwa. W sumie dalej nie jestem. Nie jestem od czasu ... nie ważne. Zakończmy ten temat. Po prostu moje życie nie jest piękne już jakiś czas. Wiem tylko ja od kiedy. I tak ma to pozostać. Poszłam się ubrać i umyć. Założyłam niebieską spódniczkę i białą bokserkę. Rozpuściłam swoje czerwone włosy. Wyglądałam tak . Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Płatki z mlekiem, standard. Rodziców znów nie było w domu. Zostawili dla mnie kartkę. Ooo to jest nowość. Zawsze po prostu wychodzili z domu bez słowa. Czyżby zakupili książki 'jak pozostać dobrym rodzicem?' a może po prostu wezmę tą głupią kartkę i przeczytam o co chodzi? Podeszłam do blatu na, którym znajdował się kawałek papieru. Boję się, naprawdę się boję. Rodzice nigdy nie zostawiali mi żadnej kartki. Może coś się stało? NIE CAS NIE MYŚL TAK. Wzięłam kartkę w obie ręce i zaczęłam śledzić literki. 
/ Casandla Lucy Dermon... /
super miło się zapowiada. Moi rodzice mówili tylko do mnie pełnym imieniem gdy mieli złe wiadomości albo coś się działo. Kiedyś jak zmarła moja babcia też moja mama zaczęła rozmowę moim pełnym imieniem. Zawsze tak robią. Nawet jak.... mniejsza. Nie ważne. Czytałam dalej.
/ wraz z Twoim ojcem wyjechaliśmy do cioci Imeldy. Zadzwoniła do nas z zapytaniem czy możemy do niej przyjechać bo coś się z nią dzieje. Nie wiemy jeszcze co, więc nie martw się na zapas. 
Mama Violetta /
O MÓJ BOŻE.

________________________________________________
NO I JEST 7 ROZDZIAŁ.
JAK WAM SIĘ PODOBA?:)

JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NN TO PISZCIE .;3



2 komentarze:

  1. awww:3 sdkjcnsoefe
    jesteś zarąbista, niesamowita ;d
    standard ;d
    zarwę noc, żeby tylko przeczytać i być na bieżąco!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne! Kocham to opowiadanie xx

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za wyrażenie swojej opinii i poświęcenie czasu na skomentowanie :)
To wielka motywacja xx
Tala.